wtorek, 7 stycznia 2014

Rozległ się łomot otwieranych drzwi. Było tak cicho, że mogłoby się wydawać, iż cały sierociniec czeka, by dowiedzieć się prawdy.
-No, i jak mi to wytłumaczysz ?-powiedziała panna Pilar.
Czyli Destiny nie udało się dostarczyć wiadomości na czas. Już po nich.
-Przepraszam Panią, ale ta książka jest taka interesująca. Nie mogłam się powstrzymać żeby nie włączyć lampki i nie zacząć czytać - rozległ się głos Katherine. Więc jednak im się udało! Dziewczynom Chciało się skakać ze szczęścia
-No, i ja myślę! Idź już spać młoda damo - powiedziała Panna Pilar    
i popędziła z powrotem do swojego pokoju w przybudówce.
-Teraz będzie przechodzić obok nas, uważaj - szepneEa Venice
-Przecież wiem- powiedziała Celion, trochę za głośno, przez co została obsypana gradem krzywych spojrzeń przyjaciółki.
Usłyszały kroki Panny Pilar- była coraz bliżej . Venice bała się oddychać żeby się nie zdradzić. I nagle kroki zaczeEy się oddalać.
-Zajrzę, może możemy już wyjść- powiedziała Venice i gdy otworzyła drzwi zamarła.
-Co się stało?- spytała Celion. Bała się że Panna Pilar jednak nie odeszła i teraz patrzyła na Venice swoim wrednym wzrokiem.
Jednak po chwili jej przyjaciółka wyszła z szafy i dała jej znak by postąpiła podobnie.
Gdy Celion zobaczyła co było powodem strachu Venice również skamieniała.
Na szczycie schodów stała dziewczyna. Miała zielone oczy, bujne loki wokół głowy oraz lekko rozchylone usta. Koło niej stał Chłopak wyższy od niej
o brązowych oczach i włosach.
Katherine i Matthew popatrzyli po sobie i pewnie roześmieliby się gdyby nie była pierwsza w nocy.
-Co wam zobaczyłyście ducha?- spytał Matt.
-Nie ważne co zobaczyły, ja jestem ciekawa, co ci strzeliło do głowy, Venice,
żeby opuścić posterunek- powiedziała Katherine, już bez tego rozbawienia
w głosie.
-No bo... Wiesz...-mruknęła Venice.
Katherine wybuchnęła śmiechem.
-Po prostu nie sądziłam że zaczniesz się przede mną tłumaczyć- zaczęła,
a w jej zielonych oczach zamigotały ogniki- ale Pilar znowu może tu przyjść, więc lepiej wracajmy do pokoju.
      2
W pokoju było przytulnie. Czerwone dywany na podłodze, wielkie okna z kolorowymi kotarami, trzynaście łóżek które były w tej chwili kompletnie zawalone planami, schematami i kodami. Światło z lampy na środka pokoju drażniło wszystkich, którzy właśnie wrócili z ciemnego korytarza. Niespodziewanie Rudowłosa postać na łóżku obok nagle zagrodziła im drogę
- O Boże, myślałam że coś się wam stało- zaszczebiotała Destiny i mocno przytuliła obydwie dziewczyny.
- Och, my... straciłyśmy na chwilę czujność. To wszystko- Odpowiedziała Celion i natychmiast tego pożałowała, bo koło Destiny pojawiła się jej siostra bliźniaczka, Hope.
- Cześć! Niezbyt wam poszło na posterunku, co nie? Jej duże zielone oczy patrzyły wyczekująco, aż odpowie. Venice westchnęła. Naprawdę je lubiła, ale czasami potrafiły działać na nerwy.
-Hej! Musimy zmienić warty, albo skończyć zebranie - powiedziała Katherine mrużąc oczy, bo światło z lampy zaczynało już ją drażnić.
-Ja chciałbym kontynuować zebranie. Mamy parę niedokończonych systemów... - powiedział Rene znacząco patrząc na Katherine, szefa naszej grupy. Wyraźnie zazdrościł jej posady i tłumaczył się tym, że kobieta nie powinna dyrygować męszczyznami.
-Świetnie. Rene, powiedź proszę jak chcesz dokończyć ten - to mówiąc pokazała mu schemat wkradnięcia się do spiżarni.
Venice coś tu nie pasowało. Ten plan skończyli tygodnie temu i został uznany do zapasowych. Rene na pewno był przy tym, pamiętała jak kwestionował pomysł Katherine by jedna osoba stała przy drzwiach Gregorego Stuarta, dyrektora sierocińca.
-Można by... - głos Rene wyrwał Venice z rozmyśleń
-Nic nie można byłoby zrobić. Projekt skończyliśmy przed wrześniem - powiedziała Katherine - Kończymy zebranie! Chłopcy do swojego pokoju!
Klasnęła w dłonie po czym wyłowiła z tłumu chłopców Matt'a i poszła z nim na ubocze. Matthew był przewodniczącym chłopców i gdy nie było Katherine jego mieli się słuchać.
-Mógłbyś coś dla mnie zrobić?- zapytała Katherine,w jej oczach Matthew widział rozbawienie sytuacją z Rene. On też musiał się powstrzymywać od śmiechu.
-Tak, jasne.
-Przeproś ode mnie Rene. Wiem że wszyscy będą się teraz z niego śmiać,
a wcale tego nie chciałam.
-Dobrze. To wszystko co chciałaś mi powiedzieć? - spytał. W duchu miał nadzieję, że jeszcze go o coś poprosi.
- Nie, jeszcze nie. Czy mógłbyś jutro przyjść do altanki w ogrodzie, około dwunastej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz